O Wenecji słynącej z rozlicznych kanałów słyszał każdy. Ale kto (poza mieszkańcami Holandii) słyszał o Giethoorn? Na własny użytek przeprowadziłam sondaż wśród znajomych różnych narodowości i za każdym razem widziałam zdziwienie malujące się na twarzach rozmówców. Nie natrafiłam ani na jedną osobę, która znałaby – choćby ze słyszenia – to niezwykłe miejsce. Sama dowiedziałam się o nim dwa lata temu, gdy szukałam czegoś w Internecie. I tak zrodził się w mojej głowie kolejny pomysł na weekend. Tę unikatową w skali świata wioskę dzieli od Brukseli odległość 300 km, ale droga wiedzie przez autostrady i mija szybko (kliknij w zamieszczone tu zdjęcia, aby zobaczyć je w powiększeniu).
Giethoorn – trochę historii
Wioska została założona w średniowieczu, ok. 1230 r. przez grupę migrantów z krajów śródziemnomorskich. Ci pierwsi mieszkańcy znaleźli rogi dzikich kóz, które zginęły podczas powodzi i nazwali swoją osadę Geytenhoren (gęsie rogi). Z czasem jednak nazwa uległa przekształceniu najpierw w Geythorn, a później w Giethoorn.
Jak wiadomo, Holandia to kraj nizinny, a jedna czwarta jego terytorium leży poniżej poziomu morza. Ale mieszkańcy świetnie nauczyli się, jak radzić sobie z nadmiarem wody. Doskonałym tego przykładem jest właśnie najstarsza część Giethoorn. Tu każdy dom jest usytuowany na mini-wysepce otoczonej kanałami, które zostały wykopane ręcznie(!). To wyjaśnia, dlaczego są płytkie – mają głębokość zaledwie 60-80 cm, co pozwala zimą bezpiecznie śmigać na łyżwach po skutych lodem kanałach.
Pobyt w Giethoorn jest niezapomnianym doświadczeniem: oto niczym za dotykiem czarodziejskiej różdżki można metaforycznie przenieść się w czasie. W promieniach słońca wioska wygląda wprost bajkowo i urzeka od pierwszej chwili. W starej części zamieszkałej przez około 2,5 tysiąca ludzi nie ma bowiem żadnych dróg (poza ścieżkami rowerowymi), a odwiedzający mogą się poruszać pieszo lub na łodziach. Spacer okraszony zdjęciami unikalnych pejzaży oraz XVIII- i XIX-wiecznych domów pokrytych strzechą jest niezapomniany. W przeszłości w Giethoorn mieszkali ubodzy, którzy stosowali strzechy ze słomy albo z trzciny. Gwoli ciekawości, na jeden metr kwadratowy takiego dachu potrzeba było 8-12 snopków. Dziś te domy w połączeniu z kanałami i drewnianymi mostami stanowią wielką atrakcję turystyczną.
Mieszkańcy każdego z domów dysponują łodziami, które są podstawowym środkiem transportu. Tak przewozi się zakupy, wyposażenie wnętrz czy materiały budowlane. W piękne dni po kanałach pływa nawet tysiąc różnych łódek, kajaków, łodzi wycieczkowych, z czego 400 jest przeznaczonych dla turystów.
Co i rusz wszakże można się natknąć na ogłoszenia promujące ten rodzaj rozrywki. Trzeba jednak pamiętać, że w najstarszej części wioski można żeglować z maksymalną prędkością 6 km/h, a na kanałach nie obowiązuje pierwszeństwo z prawej strony, tylko zasada dająca priorytet większej łodzi. Nie wolno też pływać po kanale zarezerwowanym dla pogotowia ratunkowego, policji i straży pożarnej. Dzięki skrótowi służby specjalne poruszające się również na łodziach mogą w dwie minuty dotrzeć do centrum wioski. W przeszłości pożary zdarzały się zdecydowanie częściej, gdyż nie istniały tak dobre jak obecnie impregnaty zabezpieczające strzechy przed ogniem. Wystarczy spojrzeć na wiatrak z płaskim dachem i bez skrzydeł, który zapalił się w 1949 r. Udało się go częściowo uratować, a pomysłowi Holendrzy zamienili go w … dom.
Giethoorn – rejs stakiem
Spacerując raz prawą, raz lewą stroną wzdłuż głównego kanału, łatwo dotrzeć do mariny. Można tam wypożyczyć łodzie lub wybrać się na wycieczkę małym statkiem pasażerskim. Te druga opcja jest godna polecenia, ponieważ pozwala zobaczyć miejsca na ogół ukryte przed nieświadomymi ich istnienia turystami. Ponad godzinna eskapada statkiem obejmuje również wypłynięcie na wyjątkowe jezioro Bovenwijde. Jego niezwykłość polega na tym, że ma zaledwie około jeden metr głębokości i leży na terenie Parku Narodowego Weerribben-Wieden. Atrakcją jest też znajdujący się na wyspie Het Kraggehuis, rozległy dom skonstruowany w 1918 r. Ten
przebudowany po pożarze obiekt cieszy się wielką popularnością wśród organizatorów przyjęć panieńskich, kawalerskich i urodzinowych. I choć wynajęcie na weekend kosztuje 1200 €, to przy maksymalnej liczbie 54 gości, cena jest kusząca. Na przybywających nad jezioro Bovenwijde czeka bogata oferta rekreacyjna w postaci rozmaitych sportów wodnych, rozległa sieć dobrze oznakowanych ścieżek rowerowych i czarujące Giethoorn.
Atrakcje Giethoorn
Spacerując po Giethoorn, trzeba obowiązkowo zatrzymać się w kawiarni „Fanfare”. Jej historia sięga 1958 r., bo właśnie wtedy Bert Haanstra nakręcił w niej komedię pod tym samym tytułem. Fabuła jest nieskomplikowana i choć film jest czarno-biały, warto go obejrzeć ze względu na niepowtarzalne pejzaże, dzięki którym wioska zyskała sławę. Zresztą nieco dalej można się natknąć na dwa pomniki nawiązujące do filmu, przy których turyści z ochotą uwieczniają się na zdjęciach.
Co jeszcze warto zobaczyć? Na pewno muzeum Giethorn ukazujące życie mieszkańców w minionych wiekach i Gloria Maris, czyli dom pełen najróżniejszych muszli. A ci, którym dopisze szczęście, będą mieli jeszcze okazję ujrzeć narzeczonych i gości weselnych przybywających łodziami wprost do kościoła.
Giethoorn, zwane często holenderską Wenecją, jest bez wątpienia wyjątkowe. Trzeba jednak pamiętać, że znalezienie noclegu w centrum wioski z urzekającym widokiem na kanały może okazać się nie lada wyzwaniem. Ludzie rezerwują hotele, B§B, pensjonaty i kempingi z sześcio-, a nawet ośmiomiesięcznym wyprzedzeniem! Natomiast miejsca noclegowe oddalone o kilka czy kilkanaście kilometrów od centrum Giethoorn można znaleźć raczej bez problemu i są one nieco tańsze. A więc życzę udanej podróży i niezapomnianych wrażeń z pobytu w tej magicznej wiosce!
**
Dziękuję za przeczytanie tego tekstu i zapraszam do lektury innych w kategorii „turystyka”. A jeśli nie masz jeszcze pomysłu na kolejną wyprawę, kliknij w moją mapę, wybierz interesujące Cię miejsce i bezpośrednio czytaj post. Do wyboru ponad 80 kierunków.
Masz pytania lub uwagi? Zostaw komentarz pod tekstem lub napisz do mnie, korzystając z zakładki „kontakt”.
1 Comment
Marcin BWZ · 22/08/2020 at 07:55
Miejsce, które zdecydowanie trzeba odwiedzić i zobaczyć na własne oczy!