Dziś w serii „Podróże po Belgii” zapraszam na wycieczkę do Leuven, stolicy prowincji Brabancja. To miasto leżące nad rzeką Dijle bezsprzecznie nasuwa skojarzenia z Krakowem, a to za sprawą najstarszego w Belgii uniwersytetu istniejącego od 1425 r. Dzisiejsi studenci, niczym krakowscy średniowieczni żacy, zdominowali miasto i nadali mu swoistą atmosferę.
W studenckim klimacie
Uczących się w Leuven dumą napawa fakt, że zgłębiają tajniki wiedzy na najstarszym prestiżowym uniwersytecie w krajach Beneluksu. A w poszerzaniu horyzontów pomagają im opasłe tomiska znajdujące się w uniwersyteckiej bibliotece, która przykuwa uwagę imponującymi rozmiarami oraz największymi na świecie carillonami zdobiącymi wieżę.
Ten XX-wieczny budynek, przebudowany po pożarze w 1940 r., można go podziwiać w całej okazałości, siedząc na tarasie jednej z kawiarenek placu Monseigneur Ladeuzeplein.
Atmosferę średniowiecznego miasta czuć też w Wielkim i Małym Beginażu. Co więcej, w posiadanie studentów i pracowników uniwersytetu oddano kilkadziesiąt XIII-wiecznych domów wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. W przeszłości mieszkały tu beginki, czyli kobiety poświęcające się życiu religijnemu, które w odróżnieniu od zakonnic, nie złożyły ślubów.
Musiały one dbać o własny dochód, dlatego uprawiały warzywa, hodowały zwierzęta, opiekowały się chorymi i wynajmowały domy, które nabywały niekiedy drogą darowizn. Współczesnym studentom mieszkanie tutaj pozwala się poczuć wyjątkowo.
A jak studia, to i studenckie życie. Ulubioną okolicą żaków jest Oude Markt (Stary Rynek) mieszczący się blisko ratusza. Jak ulał do tego miejsca pasują Mickiewiczowskie słowa: „Jedzą, piją, lulki palą/Tańce, hulanka, swawola”. Ten prostokątny plac pełen barów, kawiarni i restauracji, był od 1150 r. centrum targowym i po dziś dzień tętni życiem.
W każdy piątek lipca jest tu organizowana seria koncertów, a w pierwszą niedzielę sierpnia – Hapje-Tapje, czyli degustacja kulinarna pod gołym niebem, w czasie której piwo leje się strumieniami, a na smakoszy czeka 40 rodzajów tego belgijskiego specjału i różnorakie przekąski. Wielką atrakcję stanowi również organizowany tu wyścig barmański. Z kolei we wrześniu odbywa się tu uroczyste powitanie studentów i targi. Bystrzy obserwatorzy dostrzegą zapewne znajdujący się na placu posąg „De Kotmadam” upamiętniający niezwykle popularny belgijski serial komediowy.
Browar Stella Artois
Chlubą miasta jest także browar Stella Artois istniejący od 1366 r. Pierwotnie był on nazywany „Den Horen”, czyli róg, co wyjaśnia, dlaczego ten dęty instrument blaszany, po dziś dzień figuruje na etykiecie piwa. Współczesna nazwa piwa wzięła się od Sebastiana Artois, mistrza piwowarskiego, który w 1717 r. nazwał browar swoim nazwiskiem. Słynny lager jest warzony ze słodu jęczmiennego i serwowany w charakterystycznych pokalach.
Piwni smakosze powinni z pewnością zwiedzić ten obiekt mieszczący się przy Aarschotsesteenweg 20. W czasie dwugodzinnej wycieczki z przewodnikiem zainteresowani zapoznają się z historią produkcji złotego trunku, zwiedzają warzelnię i linię rozlewniczą, by w końcu rozkoszować się lagerem w barze na dachu browaru. Taka atrakcja wymaga jednak wcześniejszej rezerwacji. Piwo, które pokochali nie tylko studenci, jest tu tak popularne, że co roku pod koniec kwietnia odbywa się w Leuven międzynarodowy „Zythos Bier Festival” pozwalający zapoznać się z nowościami prawie 600 belgijskich browarów i firm piwowarskich.
Ratusz w Leuven
Ale Leuven jest również słynne za sprawą ratusza mieszczącego się przy Grote Markt 9. Ten oszałamiająco piękny, 3-piętrowy budynek pochodzi z XV w., a jego fasadę zdobi ponad 200 rzeźb ukazujących tych, którzy odegrali ważną rolę w historii miasta.
Są tam burmistrzowie, książęta Brabancji, postacie biblijne oraz święci. Misterne, wręcz koronkowe rzeźbienia, ostrołukowe okna, niewielkie nisze, smukłe wieże i liczne posągi spowodowały, że budowla zaliczana jest do najpiękniejszych gotyckich ratuszy na świecie. Dość spojrzeć na zamieszczone tu zdjęcia…
Warto również poświęcić czas na zobaczenie wnętrza ratusza. Na uwagę zasługują salony w stylu Ludwika XIV, Ludwika XV i Ludwika XVI oraz gotycka sala z obrazami XIX-wiecznego belgijskiego artysty, André Hennebicqa, a także portrety burmistrzów Leuven.
Kościół św. Piotra
Na przeciwko ratusza znajduje się gotycki kościół św. Piotra (Sint-Pieterskerk) z wnętrzem wykończonym białym piaskowcem, misternie zdobioną amboną i malowidłami z XVII i XVIII w. Co ciekawe, budowla jest zwieńczona 50-metrową, niedokończoną wieżą, która według pierwotnych planów miała mieć 169 m wysokości.
Ale wisienką na torcie jest Jaquemart na fasadzie kościoła. Jest to automat z zegarem, w którym mechaniczna lalka uderza młotkiem, wybijając godziny. Istnieją różne spekulacje, skąd wzięła się ta nazwa. Niektóre źródła podają, że od średniowiecznego zegarmistrza Jacqemarta, inne – że z połączenia słów Jacques i marteau (młot). Ale co by nie powiedzieć, Jaquemart z Leuven jest wart podziwu. A najlepiej to zrobić, siedząc w kafejce naprzeciwko kościoła i popijając lokalne piwo Stella Artois. Gdy nadchodzi pełna godzina, jeden z sześciu zachowanych w Belgii Jaquemart przystępuje do pracy…
Ojciec Damian i jego związki z Leuven
Z Leuven bezsprzecznie kojarzy się również ojciec Damian, czyli katolicki misjonarz. Zanim zdecydował się nieść pomoc chorym na trąd, wstąpił do Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi w Leuven, a następnie podjął studia na tutejszym uniwersytecie. W 1863 r. wyjechał na hawajską wyspę Molokaʻi, na której umieszczono chorych na trąd, nie zapewniając im żadnej opieki medycznej. Ojciec Damian zamieszkał z trędowatymi i zadbał o poprawę warunków ich życia: wybudował kościół, pomagał w budowie prostych domów, uprawie ziemi i założeniu szkoły.
Po 16 latach pobytu na wyspie misjonarz zmarł. Jego szczątki trafiły do Leuven w 1936 r. i zostały złożone w XVII-wiecznej kaplicy św. Antoniego.
Można w niej oglądać pamiątki po słynnym ojcu Damianie i bliżej zapoznać się ze szczegółami jego pracy na rzecz trędowatych.
Leuven od razu skojarzyło mi się z moim ukochanym Krakowem i przywołało falę wspomnień ze studenckiego życia w grodzie Kraka. Może dlatego właśnie poczułam taki szczególny sentyment do tego belgijskiego miasta, które nie przytłacza swą wielkością, a dzięki licznym studentom (ok. 56 tys. rocznie) stanowiącym połowę mieszkańców wciąż zostaje młode duchem…
Dziękuję za przeczytanie tego tekstu i zapraszam do lektury innych w kategorii „turystyka”. A jeśli nie masz jeszcze pomysłu na kolejną wyprawę, kliknij w moją mapę, wybierz interesujące Cię miejsce i bezpośrednio czytaj post. Do wyboru ponad 80 kierunków.
Masz pytania lub uwagi? Zostaw komentarz pod tekstem lub napisz do mnie, korzystając z zakładki „kontakt”.
0 Comments