Po zaledwie godzinie lotu samolot podchodził do lądowania, a moim oczom ukazała się soczysta zieleń lasów i szwajcarskich łąk skąpanych w majowym słońcu.
Z niecierpliwością czekałam aż zostaną otworzone drzwi Boeinga 757, aby znów doświadczyć kontaktu z nieskazitelnie czystą przyrodą Szwajcarii, która już w XIX w. zachwyciła Mickiewicza, Słowackiego i Goethego, a później także reżysera kultowego już filmu „Vabank”. Wszak to Kramer z filmu Juliusza Machulskiego wypowiedział słynne słowa: „Alpy… tu się oddycha…”.
Szwajcarski wodospad Rheinfall
Tym razem moim celem był wodospad Rheinfall (kilknij w zamieszczone tu zdjęcia, aby zobaczyć je w powiększeniu), największy w Europie pod względem przepływu wody, choć nie najwyższy. Celowo wybrałam maj, bo właśnie w maju i czerwcu poziom wody w rzece Ren jest najwyższy, przez co spadające masy białej kipieli tworzą spektakularny widok. Gdy wreszcie dotarłam na miejsce, poczułam się jak w raju: majestatyczna przyroda, cudowna, turkusowa woda oświetlona promieniami słońca, potężny wodospad spadający na znajdujące się pośrodku skały rozdzielone siłą natury, ścieżki spacerowe, platformy widokowe i niewielu turystów!
Obcowanie z tak nieskazitelną naturą napełniało mnie euforią. Rozpoczęłam spacer w kierunku przystani, z której odpływają łodzie wycieczkowe. Nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności zbliżenia się do potężnych mas wody… I było warto! Woda spadająca z ogromną siłą z wysokości 23 m nie może wprawdzie równać się z Niagarą czy wodospadami Iguazu, ale naprawdę robi wrażenie. Najbardziej odważni mogą stanąć w szranki z przyrodą i nie tylko podpłynąć statkiem do skał znajdujących się pośrodku wodospadu, ale też zejść na platformę i wspiąć się na szczyt, na którym dumnie powiewa szwajcarska flaga.
Nic dziwnego, że to miejsce upodobali sobie romantycy, w tym W. Goethe, który zawitał tu trzy razy, co zresztą potwierdza pamiątkowa tablica. Pewnie i on obserwował ten cud natury z różnych punktów widokowych, i pewnie i on czuł na twarzy wodną mgiełkę unoszoną wiatrem. Wspinając się w kierunku zamku Laufen, zatrzymywałam się kilkakrotnie, by z góry obserwować majestatyczny krajobraz. I wtedy właśnie przyszedł mi na myśl obraz Caspara Davida Friedricha „Wędrowiec nad morzem mgły” przestawiający mężczyznę podziwiającego góry. I poczułam się trochę jak ten wędrowiec zauroczony potęgą natury, co skłoniło mnie do zadumy nad znamienną historią zamku Laufen, niemego świadka niejednej przebudowy zwieńczonej w XIX w. wybudowaniem istniejących po dziś dzień platform widokowych. Wreszcie ruszyłam dalej, chłonąc atmosferę tego urokliwego miejsca, które – na szczęście – przetrwało po dziś dzień. Na szczęście, ponieważ nie zrealizowano planów przebudowy koryta rzeki, aby mogły tamtędy przepływać statki.
Schaffhausen (Szafuza) – miasteczko freskami malowane
Kiedy zdecydowałam się na wyprawę do miasteczka Neuhausen słynącego z wodospadu Rheinfall, wiedziałam, że po relaksującym spacerze czeka mnie jeszcze jedna atrakcja: urokliwe Schaffhausen znane w spolszczonej wersji jako Szafuza. Spacerując uliczkami, podziwiałam kamieniczki ozdobione malowidłami i powoli kierowałam się w stronę górującego nad miasteczkiem zamku Munot otoczonego winnicami. Ten zamek to w rzeczywistości kamienna XVI-wieczna twierdza na planie koła, z której rozpościera się piękny widok na średniowieczne miasto wtopione w szwajcarski krajobraz.
Schodząc po stromych, wąskich schodach, postanowiłam udać się do lokalnej restauracji, aby uraczyć się helwetyckimi specjałami, wśród których prym wiodą wino, ser i czekolada. Nie mogłam sobie odmówić degustacji lampki „Fendant”, białego wina, które poza Szwajcarią jest mało znane. No a jeśli białe wino, to oczywiście w nieodłącznym towarzystwie rozmaitych serów: Tête de Moine (Głowa Mnicha), Gruyère i Appenzeller…
Czas biegł nieubłaganie, a ja – przeglądając z rozrzewnieniem zrobione zdjęcia – raczyłam się helwetyckimi smakołykami i układałam plan zwiedzania Zurychu, o którym napiszę w kolejnym wpisie. I rozpierało mnie poczucie wewnętrznego spokoju i zadowolenia – wszak tym razem pogoda mi dopisała…
**
Dziękuję za przeczytanie tego tekstu i zapraszam do lektury innych w kategorii „turystyka”. A jeśli nie masz jeszcze pomysłu na kolejną wyprawę, kliknij w moją mapę, wybierz interesujące Cię miejsce i bezpośrednio czytaj post. Do wyboru ponad 80 kierunków.
Masz pytania lub uwagi? Zostaw komentarz pod tekstem lub napisz do mnie, korzystając z zakładki „kontakt”.
2 Comments
Dorota · 08/07/2021 at 11:55
Hej,zamierzamy udać się do Szafuzy na dniach,jak pogoda pozwoli,wiem ze jest szlak bezpośrednio z wodoapadu ale nie wiem czy damy rade z wózkiem i Naszym małolatem..,może podpowiesz coś nie co 😉
Iwona · 13/07/2021 at 14:35
Dacie radę z wózkiem. Na większości trasy wokół wodospadu jest szeroki chodnik, choć są i dość szerokie schody. Do zamku przez most też dojdziecie. A z drugiej strony jest winda z widokiem wprost na wodospad. Udanej eskapady!