Joanna Koston – dzieciństwo i młodość spędziła na Śląsku, w Chorzowie. Bliskość Beskidów szybko wzbudziła jej zapał do górskich wypraw weekendowych, z których pozostały piękne wspomnienia i przyjaźnie. Lata młodzieńcze – lata buntu to muzyka underground Joy Division, koncerty, festiwale w Jarocinie. Pochłanianie książek George’a Orwella i Kurta Vonneguta. To był też czas pierwszego małżeństwa i rozwodu, który stał się bodźcem do ucieczki z Polski do Belgii. Dziś na łonie rodziny otoczona wspierającym we wszystkim mężem z trójką cudownych dzieci cieszy się każdą chwilą życia.
Joasiu, gdy poznałyśmy się siedem lat temu, odnosiłaś sukcesy zawodowe w dziedzinie marketingu. Jak to się stało, że zajęłaś się malarstwem?
Malarstwo i szeroko pojęte kreowanie uwielbiałam od dziecka. Pamiętam, jak mając jakieś pięć lat, namiętnie tworzyłam kartki maczane w wodzie, które następnie malowałam akwarelami. Chciałam studiować historię sztuki, tak się jednak złożyło, że za namową najbliższych wybrałam studia ekonomiczne. Rok 2016 był dla mnie szczególnie ciężki – czułam się bardzo nieszczęśliwa, ba, doszłam do wniosku, że jest tak źle, iż gorzej już być nie może. Wtedy postanowiłam coś w sobie zmienić, a że myśl o malowaniu wracała jak bumerang, zdobyłam się wreszcie na odwagę i zaczęłam realizować moje ukryte pragnienia artystyczne.
Jesteś samoukiem. Czy nie ciągnęło Cię do wiedzy, która jest zazwyczaj bliska absolwentom Akademii Sztuk Pięknych?
Gdy zaczęłam swoją malarską przygodę, skontaktowałam się z różnymi artystami i odbyłam u nich staże. Już wtedy zrozumiałam, że jestem indywidualistką, że wszystko lubię robić po swojemu i że nie potrzebuję studiów, by przelewać na płótno to, co przysłowiowo chodzi mi po głowie.
Gdzie szukasz inspiracji?
Obrazy odzwierciedlają mój nastrój, pragnienia, marzenia, rozterki, mój stan ducha i umysłu. Te płótna ukazują moją ewolucję emocjonalną opartą na symbolice przeciwieństw typowej dla chińskiej filozofii Yi King. Koncepcja yin (żeńska zasada natury, bierna i słaba) i yang (męska część natury, aktywna i silna) służy do wyjaśniania struktury i ładu wszechświata oraz zachodzących w nim zmian. Według tej koncepcji yin i yang dążą do siebie. I ja wykorzystuję te kontrasty, gdyż wierzę, że każde złe doświadczenie służy w perspektywie czasu zmianie w dobre.
Jak powstają Twoje obrazy?
Najpierw zawsze wykonuję strukturę z mieszanki piasku i proszku, które nanoszę na len lub bawełnę. Początkowy etap polega więc na stworzeniu podkładu przypominającego wyraźnie koło czy wir. Malując chcę lepiej poznać siebie i targające mną emocje. Po wyschnięciu struktury, co trwa zazwyczaj 3-4 dni, zaczyna się zabawa kolorami. Nie planuję zawczasu, jakich barw będę używała, bo to zależy od mojego nastroju. Stosuję farby akrylowe mieszane różnymi sposobami, tak, aby były jak najbardziej płynne. Nie używam klasycznych pędzli, gdyż na własny użytek stworzyłam różnorakie narzędzia, które służą do uzyskania oczekiwanego efektu. Z pomocą męża i przyjaciół udało się stworzyć urządzenie służące do obracania obrazów, co pozwala mi uzyskać różne efekty. Poza tym lubię eksperymentować, lubię łączyć błyszczące i matowe farby, lubię używać tuszy.
Artyści potrzebują wyciszenia. Gdzie znajdujesz magiczne miejsce, które pozwala Ci tworzyć w skupieniu?
Jestem bardzo szczęśliwa, gdy na weekendy przyjeżdżam do naszego wiejskiego domu we Francji, niedaleko belgijskiej granicy zresztą, w Tilloy les Marchiennes. Właśnie tam mam atelier, które jest moim królestwem i odskocznią od dnia codziennego.
Gdybyś miała w dwóch słowach określić Twoje dzieła, to byłyby to…
Podpora i narzędzie do osobistego rozwoju.
Sztuka potrzebuje też biznesu i promocji. Jak sobie z tym radzisz?
To zabawne, ale moje ekonomiczne wykształcenie i zdobyte przez lata doświadczenie zawodowe okazały się bardzo pomocne w promowaniu mojej sztuki. Tak się jakoś składa, że los stawia na mojej drodze ludzi, którzy we mnie wierzę i którzy są gotowi bezinteresownie mi pomóc. I ta wiara dodaje mi przysłowiowych skrzydeł.
Czy malujesz również na zamówienie?
Tak, zdarzają się takie sytuacje, a indywidualne zamówienie polega głównie na wskazaniu przez klienta preferowanego wymiaru obrazu i gamy kolorystycznej. Reszta zależy ode mnie. Lubię malować dyptyki (obrazy składające się z dwóch oddzielnych części) i obrazy czteroczęściowe, ponieważ dają wiele możliwości ich ciekawego wyeksponowania.
Jakie są Twoje najbliższe plany artystyczne?
4 października w godzinach 17:00 – 21:00 odbędzie się mój wernisaż w Callens Café (Av. Louise 480, 1050 Bruksela), a ekspozycję będzie można oglądać jeszcze przez kolejne dwa miesiące w tej niezwykłej restauracji. Gości zachwyca nie tylko menu, ale również możliwość obcowania ze sztuką i zakupu wystawionych obrazów. Poza tym w dn. 13 – 14 października organizuję drzwi otwarte do mojego atelier (104 rue Florimond Houdart, 59870 FR- Tilloy lez Marchiennes).
W takim razie trzymam kciuki za to przedsięwzięcie artystyczne i do zobaczenia.
Dziękuję i do zobaczenia w Callens Café. Zapraszam też do obejrzenia moich prac na stronie www.joannakoston.com
Masz pytania lub uwagi? Zostaw komentarz pod tekstem lub napisz do mnie, korzystając z zakładki „kontakt”.
Przeczytaj także moje inne teksty w kategorii „wywiady”.
1 Comment
Rozek Agnieszka · 23/01/2019 at 20:02
Pozwalam sobie zacytować słowa malarki: “czułam się bardzo nieszczęśliwa, ba, doszłam do wniosku, że jest tak źle, iż gorzej już być nie może. Wtedy postanowiłam coś w sobie zmienić, a że myśl o malowaniu wracała jak bumerang”. Wiele artystów może podpisać się pod tymi słowami, to takie prawdziwe, że czasami trzeba dotknąć dna aby odnaleźć siebie i odważyć się tworzyć. Również mogłabym powiedzieć to o sobie.