Udostępnij proszę

francuski blog O tym, że znajomość języków obcych jest bardzo ważna, bo ułatwia życie i otwiera wiele przysłowiowych drzwi, nie trzeba nikogo przekonywać. Język francuski, ukształtowany na bazie łaciny, był od XVIII w. językiem międzynarodowym, używanym w dyplomacji i kulturze. Był też językiem arystokracji i symbolem wysokiego statusu. Dlatego właśnie wiele słów zostało zaczerpniętych z języka Moliera i przeniesionych na polski grunt.

I właśnie to zaadaptowanie wyrazów powoduje czasem wiele śmiesznych sytuacji i nieporozumień, bo nierzadko francuskie słowa zmieniły nie tylko swój oryginalny zapis, ale i znaczenie. Nie wierzycie? A więc posłuchajcie…

Parasol i banderola

Gdy wiele lat temu mój jeszcze wtedy nie mąż przyjechał do Polski latem, praca język francuskibyła akurat brzydka pogoda i padało. Mimo niesprzyjającej aury postanowiliśmy wyjść z domu. Nieodzowny był wtedy parasol, o czym akurat rozmawialiśmy z moim bratem. Mój belgijski partner, rozumiejący co nieco po polsku, zdziwił się mocno i wdał w dyskusję:

Ale po co parasol, skoro pada? Żartujecie sobie ze mnie, myśląc, że kompletnie nic nie rozumiem!

Jako że wtedy prawie nie mówiłam po francusku, też się zdumiałam. Od słowa do słowa i okazało się, że „parasol” po francusku służy do ochrony przed… słońcem, tak jak to widać chociażby na obrazie Clauda Monet „Kobieta z parasolką”. W przeszłości arystokratki chroniły swoją skórę przed słońcem, bo opalone były tylko pracujące fizycznie chłopki. Gdy pada, Belgowie i Francuzi używają „un parapluie”, co – trzeba przyznać – jest logiczne, bo jest to nic innego niż „deszczochron”.

Innym znów razem mój partner zafascynowany polskimi bazarami, na których można kupić przysłowiowe mydło i powidło, postanowił wybrać się tam sam, udowadniając sobie i mnie, że i bez znajomości polskiego sobie poradzi. Wychodząc zapytał, czy coś mi kupić. Nie było go chyba ze dwie godziny. Wrócił uśmiechnięty, niosąc wagon papierosów i drewniane łopatki do patelni teflonowej. Zapytałam, czy te papierosy są na pewno z legalnego źródła i czy mają banderolę. No i zaczęła się rozmowa niczym dialog głuchego i ślepego. Wyglądało na to, że jedno z nas mówi o niebie, a drugie o chlebie. Tracąc powoli cierpliwość, powiedziałam: „Pokaż mi te papierosy!” Rozerwałam opakowanie i wyjęłam pierwszą paczkę. Wskazując palcem na papierową opaskę świadczącą o tym, że towar jest oryginalny, rzekłam: „To jest banderola.” Mój partner dostał ataku śmiechu i w końcu z siebie wydusił, że „une banderole” to po francusku transparent, taki, jaki noszą manifestanci, bądź duża, prostokątna reklama prezentująca logo firmy i hasło reklamowe.

Szezlong i karawan

francuski językZazwyczaj śmieszne sytuacje językowe zdarzają nam się w czasie wakacji, w czasie spotkań z rodziną i przyjaciółmi. Nie inaczej było trzy lata temu. Zostaliśmy zaproszeni na kilka dni do mojego brata i bratowej. Byłam podekscytowana podróżą do Polski i ciekawa, jak wyszedł częściowy remont domu brata. Po tym, jak ich dorosłe już dzieci wyprowadziły się z rodzinnego gniazda, zdecydowali się na odnowienie dwóch pokojów. Wreszcie szczęśliwie dotarliśmy na miejsce. Po zaspokojeniu pierwszego głodu i odsapnięciu po trudach podróży, postanowiliśmy obejrzeć efekty remontu. Pierwsze pomieszczenie zostało zamienione w sypialnię dla gości. Wnętrze było jasne i przytulne. Ale to drugi wyremontowany pokój podbił moje serce. Bratowa urządziła go z myślą o sobie, w stylu dawnego buduaru. Stało w nim m.in. małe, wzorowane na styl rokoko biurko i śliczny szezlong. I to właśnie dyskusja na jego temat sprowokowała zabawną sytuację. Z uznaniem rzekłam, że ten szezlong naprawdę mi się podoba. Wszak zgodnie z definicją zamieszczoną w „Słowniku języka polskiego” jest to rodzaj kanapy w kształcie wydłużonego fotela umożliwiający odpoczynek w pozycji półleżącej. Tymczasem mój mąż żywo zaprotestował, mówiąc, że używamy niewłaściwych słów. Szezlong (une chaise longue) dla niego to leżak ogrodowy, a mebel, którym się zachwycałam, to „une récamier”. Postanowiłam to natychmiast sprawdzić w Internecie i okazało się, że faktycznie francuski szezlong został zaadaptowany do polskich warunków z innym niż oryginalne znaczeniem.

Kilka dni później pojechaliśmy do mojego kuzyna, który akurat kupił sobie nową przyczepę kempingową i zaproponował, żebyśmy się wspólnie wybrali na weekend nad pobliskie jezioro, wszak przyczepa jest wyposażona w miejsca do spania, łazienkę oraz kuchenkę. Wtedy do dyskusji włączył się mój mąż, który powiedział:

Nie wiedziałem, że uwielbiany przez Holendrów karawan jest również popularny w Polsce.

Karawan??? – zawołaliśmy prawie jednocześnie z moim kuzynem, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia.

Karawan to pojazd używany do przewożenia trumny ze zwłokami – wyjaśniłam nieco wyniośle.

Wierzę, że takie jest polskie znaczenie tego słowa, ale „une caravane” to po francusku właśnie przyczepa kempingowa.

Po chwili wszyscy wybuchliśmy gromkim śmiechem, bo niepozorna konwersacja wywołała zabawne nieporozumienie.

Suterena i szalet

            W ubiegłym roku, w okresie poprzedzającym Boże Narodzenie, zostaliśmy zaproszeni do naszych znajomych mieszkających w Amsterdamie. Wiadomo, chcieli nam pokazać jak najwięcej i to nie tylko miejsc typowo turystycznych. Drugiego dnia wieczorem wybraliśmy się do jednej z licznych restauracji nad kanałem. Zaparkowaliśmy samochód (o zgrozo, płacąc za parking  nawet o 20:00!) i udaliśmy się spacerem w stronę zarezerwowanego lokalu. Najpierw dyskusja dotyczyła ludzi mieszkających na barkach (wiadomo, ziemia w Holandii jest bardzo droga), mających na pokładzie mini-tarasy z … mini-choinkami bożonarodzeniowymi. Potem konwersacja zeszła na zwyczaj niezasłaniania okien, bo właśnie w kolejnej mijanej kamienicy zobaczyliśmy mieszkanie w suterenie, w którym biegały dzieci w piżamach, podczas gdy matka próbowała je zagonić do łóżka. Naszą rozmowę na temat historycznej już kwestii, że Holendrzy nie mają nic do ukrycia, przerwał mój mąż:

A dlaczego mówicie, że oni mieszkają w suterenie? Przecież „un souterrain” to częściowo sztuczne podziemie wykopane i zbudowane przez człowieka w piwnicy lub grocie, tworzące podziemny tunel bądź schronienie w razie niebezpieczeństwa.

Tym razem to my otworzyliśmy oczy ze zdziwienia, bo zgodnie z polską definicją „suterena” to część budynku znajdująca się pod parterem, częściowo poniżej poziomu ziemi, z małymi oknami umieszczonymi na wysokości chodnika. Tego typu pomieszczenia są zazwyczaj wykorzystywane na warsztaty lub tanie mieszkania.

francuski język urzędowyArchitektoniczne dywagacje przypomniały nam natychmiast inną zabawną sytuację sprzed wielu lat. Zwiedzaliśmy wtedy centrum jakiegoś polskiego miasta (szczerze powiem, że nie pamiętam którego), gdy mój belgijski partner powiedział, że musimy przerwać na chwilę i znaleźć toaletę. Powiedziałam, iż mamy szczęście, bo szalet znajduje się właśnie przed nami. Zobaczyłam zdziwienie malujące się na twarzy mojego towarzysza i zapytanie, o czym ja mówię. Lekko poirytowana rzekłam, że skoro ma pilną potrzebę fizjologiczną, to niech nie pyta, tylko niech korzysta z przybytku. Gdy wrócił, zapytał, dlaczego powiedziałam, że to szalet. Wyjaśniłam, iż szalet po polsku to nic innego jak publiczna, miejska ubikacja, za korzystanie z której była pobierana niewielka opłata.  A tymczasem po francusku „un chalet” to nic innego jak … góralska chata.

Wymienione tu słowa stanowią tylko kilka przykładów tzw. „les faux amis”, czyli wyrazów występujących w dwóch językach, ale mających zupełnie inne znaczenie. I właśnie te różnice znaczeń powodują często nieporozumienia. Jeśli zdarzą się one na gruncie prywatnym, to jeszcze pół biedy. Znacznie gorzej, gdy przytrafią się na gruncie zawodowym. A więc bądźcie ostrożni!

Masz pytania lub uwagi? Zostaw komentarz pod tekstem lub napisz do mnie, korzystając z zakładki „kontakt”.

Przeczytaj także moje inne teksty w kategorii „felietony”.

Udostępnij proszę


Iwona

Iwona

Cześć! Mam na imię Iwona. Od kilku lat mieszkam w Belgii i na co dzień pracuję w międzynarodowej firmie w Brukseli. Dotychczas publikowałam w „Poznaj Świat”, „Nowinkach” i „Gazecie Lekarskiej”. A ponieważ podróże i kontakt z ludźmi to mój żywioł, na moim blogu dominują teksty turystyczne, felietony i wywiady z ciekawymi osobowościami mającymi różnorakie powiązania z Polską. Staram się regularnie dodawać wartościowe artykuły, ale stworzenie dobrego tekstu wymaga czasu, dlatego z góry dziękuję za wyrozumiałość i zapraszam do czytania!

0 Comments

Leave a Reply

Avatar placeholder

Your email address will not be published. Required fields are marked *