Udostępnij proszę

Aga Wińska, Fotograf: Juliusz Multarzyński

Aga Wińska, Fotograf: Juliusz Multarzyński

Jak zaczęła się Twoja przygoda ze śpiewem? Czy to było dziecięce marzenie?

Od urodzenia mieszkałam w bloku artystów Teatru Wielkiego w Warszawie.  Mój tata grał na fagocie w tym najsłynniejszym warszawskim teatrze, a mama była nauczycielką w szkole baletowej. Od wczesnego dzieciństwa uczęszczałam do szkoły muzycznej i mogę śmiało powiedzieć, że wychowałam się w Teatrze Wielkim i wyrosłam w świecie artystów wielkiego kalibru. Jako że niemal każdą wolną chwilę spędzałam w Teatrze, gdzie uwielbiałam się bawić, znałam nie tylko jego pracowników, sale, warsztaty i inne zakamarki tego olbrzymiego gmachu, ale także, bezwiednie, opanowałam pamięciowo muzykę wszystkich wystawianych akurat oper i baletów. Od początku wiedziałam, że kiedyś zostanę artystką w świecie operowym. Już w szkole podstawowej zaczęłam zarabiać śpiewem – występowałam w telewizji i filharmonii oraz nagrywałam płyty. Uczestnictwo w „Pluskwie” Majakowskiego w Teatrze Narodowym pozwoliło mi pracować pod kierunkiem najsłynniejszych reżyserów: Konrada Swinarskiego i Adama Hanuszkiewicza. Słynny dyrygent Jerzy Maksymiuk sam chętnie przychodził dyrygować naszą szkolną orkiestrą, w której grywałam jako flecistka. Występowałam także w chórze w operze dziecięcej Jana Fotka „Leśna królewna”, a jako wyróżnienie dostałam również rolę solową.

Pochodzisz z Warszawy i to tam stawiałaś pierwsze kroki artystyczne. Później jako studentka zdobyłaś m.in. Nagrodę Ministra Kultury i Sztuki. Jak to się stało, że znalazłaś się w Belgii? 

Aga Wińska; Fotograf: Juliusz Multarzyński

Aga Wińska; Fotograf: Juliusz Multarzyński

Jako nastolatka uczęszczam do liceum im. M. Kopernika z wykładowym językiem angielskim oraz do Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia, gdzie pobierałam naukę w klasie fletu i fortepianu. Potem rozpoczęłam studia na wydziale wokalno-aktorskim Uniwersytetu Muzycznego im. F. Chopina w Warszawie. Już na drugim roku studiów występowałam jako śpiewaczka operowa u boku znanych artystów Teatru Wielkiego. W czasie studiów wzięłam udział w setkach koncertów, a w 1986 r. otrzymałam Nagrodę Ministra Kultury i Sztuki przyznawaną najlepszym studentom uczelni artystycznych w Polsce. Przed ukończeniem studiów, w 1988 r., wygrałam Międzynarodowy Konkurs Muzyczny im. Królowej Elżbiety w Belgii i od razu dostałam propozycję pracy w brukselskiej operze królewskiej La Monnaie. I tym sposobem znalazłam się w Belgii, gdzie mieszkam do dziś.

Jak wspominasz swój pierwszy występ?

Jak powiedziałam wcześniej, na scenach i estradach występowałam od dziecka. Mój prawdziwy debiut artystyczny profesjonalnej śpiewaczki na scenie Warszawskiej Opery Kameralnej wspominam z wielkim rozrzewnieniem. Wcielenie się w postać Królowej Nocy w „Czarodziejskim Flecie” W. A. Mozarta dało mi olbrzymie poczucie samorealizacji. Wiedziałam, że ta jedna z najtrudniejszych ról pozwoliła mi spełnić moje marzenie – oto byłam tam, gdzie od zawsze chciałam być!

Który moment w karierze uznajesz za przełomowy?

Kadr z fimlu Thomasa Olofssona "Uprowadzeniu z Seraju"

Kadr z fimlu Thomasa Olofssona – Aga Wińska w roli Konstancji w “Uprowadzeniu z Seraju” W. A. Mozarta w teatrze królewskim Drottningholm w Sztokholmie z amerykańskim tenorem Richardem Croft w roli Belmonta

Zwycięstwo w Międzynarodowym Konkursie Muzycznym im. Królowej Elżbiety zmieniło całkowicie moje dotychczasowe życie. Zamieszkałam w Belgii i w wieku zaledwie 24 lat wkroczyłam na międzynarodowe sceny operowe. Znalazłam się w innym świecie, w którym musiałam nauczyć się żyć. Nie mówiłam wtedy po francusku i w zasadzie do nauki tego języka zmusił mnie mąż, za co jestem mu bardzo wdzięczna.

Życie artystyczne nie zawsze jest usłane różami. Czy nie żałujesz wyboru zawodu?

Wyboru zawodu nie żałuję, ale – jak to w życiu bywa – żałuję pewnych kluczowych decyzji zawodowych. Nie wyobrażam sobie siebie w innym zawodzie, choć nie ukrywam, że czasem dopada mnie huśtawka nastrojów. Bywa, iż sprawy profesjonalne wyprowadzają mnie z równowagi, bardzo się denerwuję i wtedy wyrzucam sobie, że nie wybrałam jakiegoś „normalnego, łatwego” zawodu, ale potem ten stan emocjonalny mija i wiem, że nie zamieniłabym życia śpiewaczki na żadną inną pracę.

Porozmawiajmy teraz o blaskach i cieniach Twojej profesji.

Aga Wińska; Fotograf: John Hurley

Aga Wińska w trakcie koncertu „Carrols for Christmas” w Brukseli; Fotograf: John Hurley

Poznawanie niezwykle ciekawych ludzi, spotykanie prezydentów czy królów, podróże w najdalsze zakątki świata, pobyt w najwyższej klasy hotelach, współpraca z wielkimi artystami, funkcjonowanie w wielu kulturach i posługiwanie się na co dzień wieloma językami to z pewnością blaski mojej profesji. A scena uzależnia niczym narkotyk. Gdy się nie występuje, odczuwa się swoisty głód. Ale są też cienie mojego zawodu. Zaliczam do nich nieregularny przypływ gotówki oraz wielką zależność od stanu zdrowia. W przypadku śpiewaczki zwyczajne przeziębienie czy grypa mogą stać się tragicznym doświadczeniem, kiedy wypadną nie w porę. To jest niezwykle stresujące.

Zawód śpiewaczki operowej nie należy z pewnością do najpopularniejszych. Zapytam wprost – czy da się z tego żyć?

Tak, da się zarobić na godne życie. Artyści operowi śpiewają także oratoria, koncerty, recitale, uświetniają śpiewem prywatne wieczory, udzielają lekcji śpiewu i biorą udział w rozmaitych przedsięwzięciach artystycznych w kraju i za granicą. Trzeba jednak pamiętać, że sopran, a więc głos taki, jaki ja mam, ma olbrzymią konkurencję w operze. Zdecydowanie łatwiej przebić się artystkom dysponującym rzadziej spotykanym wśród śpiewaczek mezzosopranem lub altem.

Na swoim koncie artystycznym masz liczne sukcesy: Nagrodę im. Królowej Elżbiety w Brukseli (1988), Nagrodę Operetki w Międzynarodowym Konkursie Śpiewu w Gascogne (1999), występy na największych scenach teatralnych od Wiednia przez Sztokholm, Brukselę, Paryż, Barcelonę, Oslo aż po Japonię i Chiny. Przed jaką publicznością najbardziej lubisz występować?

Aga Wińska; Fotograf: K. Jajima

Aga Wińska w Yokohama Okurayama Concert Hall z gitarzystą Ichiro Suzuki; Fotograf: K. Jajima

Mówiąc pół żartem, pół serio, najbardziej lubię występować przed nieznajomymi i nie ma znaczenia, z jakiego kraju czy miasta. Wtedy mogę otworzyć całą moją duszę i nie martwić się, że publiczność będzie we mnie widziała Agę Wińską, czy wręcz znaną od lat Agatę. Na scenie czy estradzie koncertowej tworzę określoną rolę i zdecydowanie wolę, aby we mnie dostrzegano postać, w którą się wcielam, a nie mnie jako prywatną osobę. Dlatego zawsze prosiłam moich rodziców, aby mnie nie uprzedzali, kiedy przyjdą i aby najlepiej siadali w ostatnim rzędzie. Z drugiej strony nie ukrywam, że dla serdecznych przyjaciół zawsze wystąpię z największą przyjemnością.

Twój głos określa się jako tak zwaną koloraturę dramatyczną. Którą z ról operowych darzysz szczególnym sentymentem?

Ze względu na rozwój dramatyczny zachodzący w postaci szczególnie ceniłam rolę Violetty w „Traviacie” G. Verdiego i Łucji w „Łucji z Lammermooru” G. Donizettiego.

Czym zajmujesz się ostatnio?

Aga Wińska; Fotograf: Karol Gołębiewski

Aga Wińska; Fotograf: Karol Gołębiowski

Jestem w takim momencie życia zawodowego, w którym postanowiłam przesunąć nieco punkt ciężkości i zmodyfikować moje plany. Myślałam o zostaniu reżyserem, tym bardziej, że wyreżyserowałam już kilka spektakli. Dość wspomnieć o „Kabarecie” i „Wesołej wdówce” przygotowanej we współpracy Brussels Light Opera Company. Ale w końcu postawiłam na karierę naukową. Dwa lata temu zrobiłam doktorat z wokalistyki, a teraz przygotowuję się do habilitacji. Poza tym jestem pedagogiem śpiewu estradowego, interpretacji piosenki oraz improwizacji wokalnej w Instytucie Edukacji Muzycznej Uniwersytetu J. Kochanowskiego w Kielcach. Moje związki z nauczaniem piosenkarstwa mają już swoją długą, prawie dwudziestoletnią historię. Cieszą mnie rozwijające się kariery moich dawnych uczniów. Aktualnie co dwa tygodnie jestem w Kielcach, gdzie pracuję z młodymi talentami. Po trzydziestu latach na emigracji znów rozmawiam poza domem w języku ojczystym. Myślę, iż w Belgii osiągnęłam już wszystko, stąd ten pomysł na pracę w Polsce. Poza tym noszę się z zamiarem nagrania dwóch płyt.

Brzmi interesująco. W takim razie dziękując za wywiad, życzę niesłabnącej siły w realizacji wszelkich planów.

I ja dziękuję.

Masz pytania lub uwagi? Zostaw komentarz pod tekstem lub napisz do mnie, korzystając z zakładki „kontakt”.

Przeczytaj także moje inne teksty w kategorii wywiady”.

Udostępnij proszę

Categories: Wywiady

Iwona

Iwona

Cześć! Mam na imię Iwona. Od kilku lat mieszkam w Belgii i na co dzień pracuję w międzynarodowej firmie w Brukseli. Dotychczas publikowałam w „Poznaj Świat”, „Nowinkach” i „Gazecie Lekarskiej”. A ponieważ podróże i kontakt z ludźmi to mój żywioł, na moim blogu dominują teksty turystyczne, felietony i wywiady z ciekawymi osobowościami mającymi różnorakie powiązania z Polską. Staram się regularnie dodawać wartościowe artykuły, ale stworzenie dobrego tekstu wymaga czasu, dlatego z góry dziękuję za wyrozumiałość i zapraszam do czytania!

0 Comments

Leave a Reply

Avatar placeholder

Your email address will not be published. Required fields are marked *